Tekst: Krzysztof Bien
Melodia: ”Ballada o jednej Wisniewskiej”
Piosenka odspiewana na rozpoczecie koloni w roku 2018
– 25 lat od pierwszej koloni w Mullsjo
Lat 70 temu na Śląsku,
gdzie dym horyzont często przesłania,
przyszło raz na świat dziecię p’ci męskiej,
mojżeszowego bodaj wyznania
Rósł dosyć dobrze, głównie w szerokość,
w przednich siekaczakach mial sporą przerwę.
poszedł do szkoly, bił się na pauzach,
zwinność wykazał w tym jak i werwę
Pisać nauczył się w miarę rychło,
chyba już nawet w czwartym oddziele,
głębsze refleksje, owszem, bywały,
fokus był jednak głownie na ciele
Rwał coraz większe ciężary w górę,
był chyba zgoła nawet czempionem,
młodość beztrosko mu upływala,
z Patykiem i nośnym magne – tofonem
I tylko ojciec tegoż młodzieńca,
z rzadka się racząc wonnym cygarem,
łezkę ukradkiem z policzka otrze:
Ujś, on to chyba będzie sztygarem…
Należy dodać, że tam w pobliżu,
zwolna płynęla niewielka rzeka,
z wędka tam poszedł junak nasz chwacki,
a tam na niego gejm cziendżer czeka…
Otóż ten karaś w odcieniu złotem.
co na przynętę głupek był łasy,
ludzkiemi słowy, z haczykiem w dziąsłach.
dał mu ofertę tej ekstraklasy:
Ty mnie z haczyka uwolń rybaku,
(każdemu się przecie płetwa powinie)
a ja cię w zamian, za lat 30
władca udzielym w Mullsjö uczynię
Jaki tam ze mnie udzielny wladca,
chociaż Edelmanem jestem ci z domu,
lecz prawdę mówiąc, chudy ten karaś,
i nie przydatny na nic nikomu
Wypluł do wody przeżutą prymkę,
jak to na Śląsku mają w zwyczaju.
uwolnił rybę z predykamentu,
i do chłodnego wciepnął ruczaju
Znowu na moment w zwierciadle wody,
mignela zlota mu rybki glowa:
Bedziesz Edel-man, bedziesz Ehärsk-man,
wspomnisz prorocze jeszcze me slowa!
I ta karasia promessa wielka,
za odhaczenia ongiś wydana,
tak jak obiecał, ciałem się stała,
domeną dzisiaj jest Edelmana
W smolandzkich lasach monarchia owa,
wśród slodkich malin, jagód, agrestu,
Alik i Baba w lasach grasują,
a rozwodników chyba z 40-tu
Tak już cwierć wieku ten nasz satrapa
rządy sprawuje bez koalicji,
kilku wykreslił, paru zawiesił.
sześciu na stałe jest na banicji
Ale jeżeliś nie republikan,
i w talerz zupy bliżnim nie plujesz,
żyjąc w imperium smolandzkim Misia
wogóle niczym się nie przejmujesz
On ci już zadba o twe potrzeby,
dla twojej jażni i dla korpusu
4 posiłki (w tym dwa na ciepło)
krówkami sypnie z końcem turnusu
Matka Teresa, małżonka jego
gajding w naturze codzień nam niesie
na mapie szybko szlak odnajduje
a czasem – rzadziej – nawet i w lesie!
Otoczmy zatem imperatora
szczelnym okręgiem wdzięcznie poddanych,
czołem uderzmy w podłogę auli,
wznieśmy należne jemu peany!
Goń nas przez chaszcze z laską w Twej dłoni
zasłużylismy sobie na karę,
daj water bording w basenie płytkiem,
pozostaw wszakże niepłonną wiarę
Że przez następną ćwiartkę stulecia
dasz Twym dworzanom duchową strawę,
ręcznik i pościel, dasz kontredanse,
no i muzycznie lepszą oprawę
Kończąc wersety, odwieszam lutnię
w cień już dyskretnie ukryć się pora
zanim sie na mnie, jak i na tamtych
skupi spojrzenie imperatora…